Przyszły mrozy

            No i przyszły! Mrozy oczywiście. Zawsze wiedziałam, że nie są nam tu do niczego potrzebne. Zwierzaki trudno nawet napoić, bo woda błyskawicznie zmienia stan skupienia. Kurom wlewa się wodę gorącą, żeby w naczyńkach choć trochę postała w postaci płynu i żeby wszystkie ptaki miały szansę się napić. Kurniki pełne kamyczków. Kupy zamarzają w locie a jajka kamienieją od mrozu.

            Wszelkiego autoramentu ptaszęta, z wróblami na czele, okupują kurniki, wyjadając drobiową karmę kurom spod dziobów. Kiedy wchodzę do środka podnoszą się gęstą chmarą i trzeba uważać, żeby nie oberwać w oko sikorką w locie, albo jakimś innym trznadlem. W związku z powyższym zużywa się dwa razy więcej karmy, niż zwykle.

            Mokrą szmatkę do obmycia koziego wymienia przed dojem, trzymam zamkniętą w garści, żeby nie zmarzła zanim dojdę. A garść w wielkiej rękawicy z kożuszka. Tak więc siano i paszę treściwą zadaję przed dojem, naszym diabełkom jedną ręką, bo w drugiej grzeję nieszczęsną szmatkę.

            Tuż po doju, mleko do miseczek trzeba wlewać kotom przed samym pyszczkiem, żeby od razu zaczęły pić, to nie zmarznie. Jeśli choć trochę w miskach postoi, zmienia się w lodową breję.

            Kobyły kłusem pędzą z padoku do stajni, kiedy pod wieczór wracają na kolację i do spania. Nasza kasztanowata Donia wpadła ostatnio w dygot tuż po wejściu do boksu i trzeba jej było założyć na noc derkę. Kara ma taką futrzaną szubę, że mrozy jakoś nie robią na niej większego wrażenia. Cóż. Kasztanka młoda jeszcze i organizm nie do końca opanował sztukę zakładania potężnego futra na zimę. Nie urodziła się u nas, a tam gdzie się wychowała całą zimę spędzała w zamkniętej stajni.

            Młode koty wychodzą na dwór za swymi potrzebami, ale bardzo szybko filują przez okno, domagając się ponownego wpuszczenia. Uparcie pakują się przed kominek, z uwielbieniem wlepiając zmrużone ślepia w ogień.

Obrazek

            Stary kocur nagminnie sadowi się na posłaniu bernardynki, na ganku. Często cały znika pod jej futrem i niejednokrotnie jedynie czarny pyszczek wystaje spod psiego fafla. Układa się też czasem na niej, tym razem podgrzewając ją od góry. Służą więc sobie wzajemnie.

Obrazek

            Drewno przygotowane do palenia na zimę, topnieje w zastraszającym tempie. W hydroforni trzeba fest „hajcować”, bo wystarczy trochę słabiej napalić aby na kraniku kontrolnym mała kropelka zaczęła zmieniać się w lodowy sopelek.

            W naszym leśnym siedlisku trzeba teraz być w ciągłej gotowości, nie można pozwolić sobie na rozleniwienie czy nadmierny luz. Tak żyje się bliżej natury. No cóż, coś za coś.

            Nie dziwota więc, że za zimą nie przepadamy. Szczęściem na razie nie zasypały nas kopne śniegi, bo zaczęłyby się nowe problemy. Choćby z dojazdem córki do pracy, nie mówiąc o innych.

            Zimy zdecydowanie nie kochamy!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na „Przyszły mrozy

  1. bfcb pisze:

    Z naszych sześciu kotów najmłodsza dwójka odważa się wyjść na dwór tylko na mniej więcej minutę, O rok starszy od tej dwójki Brocken, prawdziwy bandzior wychodzi na dziesięć minut – niezmiennie próbuje łapać ptaki zlatujące się nam do ogrodu. Reszta kociarni nawet nie patrzy w stronę drzwi. WYlegują się korzystając z zalet ogrzewania podłogowego. Pozdrowienia znad Bałtyku.

    • maszynagocha pisze:

      Nasz najstarszy, 12-letni Bąbel to niezły bandzior i przebywa zwykle na dworze, żeby pilnować obejścia i nie dopuścić obcych kotów. To przecież jego łowisko. Ale jak zmarznie, to grzeje się z sunią albo wskakuje na maskę samochodu, który akurat przyjechał ( córki lub męża ). Pozdrawiam. 🙂

  2. Pani Peonia pisze:

    Trzymajcie się! Na szczęście po zimie jest wiosna i lato i można sie wygrzać. Szkoda, że nie można zakumulować ciepła na zimne dni. To jeszcze na matka natura do poprawienia. 🙂

    • maszynagocha pisze:

      Tak naprawdę, to matka natura stworzyła wszystko doskonale, tylko my paskudzimy najwięcej. A zimy niestety nie lubię, bo dla nas jest ciężka. Może w poprzednim życiu byłam w jakimś ciepłym kraju? Obawiam się niestety, że do wiosny jeszcze długa droga.Ale jajka do wylęgu już nałożyłam, to jest nadzieja. Dzięki za wsparcie. 🙂

  3. Katarzyna (Katherine) Czaykowska pisze:

    jakże ja lubię te opowieści!!! tyle z nich czerpię ciepła !!! czekam na ciąg dalszy!!!!!! i serdecznie pozdrawiam! Kasia

  4. Kwiat Lotosu pisze:

    Całowałabym… wszystkie Twoje kochane zwierzaki:))))))))))))) ciepło pozdrawiam:)

Dodaj odpowiedź do maszynagocha Anuluj pisanie odpowiedzi